środa, 30 maja 2012

Kosmopolitania 13, 31-05-2012 WSTĘP WOLNY!

JUTRO W CZWARTEK !!!!
KOSMOPOLITANIA 13
Klub DOM 
ul. Piotrkowska 138/140
Łódź 


WSTĘP WOLNY! 
ZAPRASZAMY!
ŁUKASZ NADOLSKI 


Wykład o kulisach akcji T4 przymusowej eutanazji psychicznie chorych pacjentów w łódzkim szpitalu Kochanówka w czasie II wojny światowej
koncert
TRYP
www.myspace.com/trypband
  ..."Kochanówka" to także współczesność. Trafimy tam zawiezieni wcześniej bądź później przez operatorów i innych sługusów Cezara Zero. To są tylko piosenki i kilka rymowanych tekstów. Spróbujcie jednak, zaatakować podstawy bytu, aktywa i własność możnych tego świata. Podać w wątpliwość nie tylko sens pracy rzeźników, policjantów, wojskowych i polityków, spróbujcie w akcie rozpaczy podyskutować ze zniewolonymi przyjaciółmi i spójrzcie w lustro. Spotkamy się w ogrodzie.  (...) Umówiliśmy się na dodatkową sesję nagraniową i zrobiliśmy improwizację pod tytułem "Jedyna symfonia". Chociaż w ten sposób chcieliśmy uczcić ponad sześciuset pomordowanych ludzi w 1940 i 1941 roku , o których nikomu już się nie chce pamiętać. Niedawno w pracy w radio usłyszałem o znęcaniu się nad pacjentami szpitala przez personel. Pamiętając o odpowiedzialnych lekarzach i pielęgniarzach, których szanuję i cenię za ich trud, uświadomiłem sobie, że zwyrodnienie człowieka to wojenne i to współczesne nie ma sobie równych, i nagle koncept hołdu ofiarom Kochanówki z 1940 roku zrymował się ze współczesnością.
 http://musicnews.pl/artykuly,marcin-11-pryt-o-kochanowce,154.html


koncert
NIWEA


Ciemno, każdy pies murzyn
Patrz za okno, no, świeci tylko tesco i lampa kuchenna
Ufo, no, mam to na wideo
Czarne mrówy tańczą
Lampy się ciągną
No, ogon, no, ogon, ogon

Dziura, dwugodzinne mycie rąk

Pętla w mózgu, Kurczyn o wu wu i znowu się ciągnie bilbord
Okna, rój, eskorta kolorowych much
Grupa, równo ze mną
Tyle samo na licznikach, co ja

Lampka, rentgenowska krowa

Dwie godziny na pasach
Na zielonych światłach
Mapa oka mówi o chorobach
Rozłożona na chmurach
Groźna, prognoza morza, no
W U-Bootach, no, cała czarna 


dj set
METHADONE

niedziela, 6 maja 2012

Henry David Thoreau TEZY O WITALIZMIE I NIEZALEŻNOŚCI w 150 rocznicę śmierci


Henry David Thoreau 

- tezy o witalizmie i niezależności

Krytycznie o prelekcjach. - „[Prelegent] nie mówił z głębi serca o rzeczach mu bliskich, ale przedstawiał problem w sposób skrajny i powierzchowny. Stąd brakowało w wykładzie prawdziwego skupienia czy skupiającej uwagę myśli. Wolałbym, aby, jak poeta, podzielił się swoimi najbardziej intymnymi doświadczeniami”. Przeważnie słuchacze „z obojętnością traktują moje wnętrze – wolą skorupę” (Z, 233).
Mówić w swoim imieniu. – „W większości wypadków literatura unika używania zaimka «ja», czyli pierwszej osoby, aliści ja zastosuję go ze względów egoistycznych, i głównie tym książka moja będzie się różniła od innych. Przeważnie nie pamiętamy, że mimo wszystko narratorem zawsze jest pierwsza osoba. Nie mówiłbym tyle o sobie, gdybym kogoś innego znał równie dobrze. Niestety, ograniczona skala doświadczeń zmusza mnie do poprzestania na temacie własnej osoby” (W, 25-26).
Nie mieć naśladowców. - Zwodniczy mimetyzm. Pragnienie różnorodności. – „Nie chciałbym, aby ktokolwiek przyswajał sobie mój sposób życia z jakiegokolwiek powodu, albowiem po pierwsze, zanim się tego sposobu względnie dobrze nauczy, ja już mogę sobie znaleźć inny, po drugie zaś, pragnę, aby na świecie było jak najwięcej ludzi o własnych dążeniach” (W, 99-100).
Ludzie sami się unieszczęśliwiają. – „(…) czy koniecznie musi być tak źle, czy nic nie można zmienić na lepsze. Wiele wędrowałem po Concord; wszędzie, dokąd dotarłem – w sklepach, kantorach i na polach – miałem wrażenie, że mieszkańcy miasteczka odprawiają pokutę na tysiąc specyficznych sposobów. To, co słyszałem o praktykach braminów zadających sobie pokutę świadomie, chyba nie wygląda bardziej nieprawdopodobnie i zdumiewająco aniżeli sceny, których jestem świadkiem na co dzień (…). Zaiste, nawet dwanaście prac Herkulesa to drobiazg w porównaniu z przedsięwzięciami podejmowanymi przez moich sąsiadów, albowiem prac owych było tylko dwanaście i zostały ukończone” (W, 26-27).
Powszechność rozpaczy. – „Większość ludzi prowadzi życie w cichej rozpaczy. To, co nazywa się rezygnacją, jest usankcjonowaną rozpaczą. Ze zrozpaczonego miasta człowiek udaje się na zrozpaczoną wieś (…). Nawet w tym, co nazywa się zabawami i rozrywkami ludzkości, kryje się stereotypowa, lecz nieświadoma rozpacz. Nie ma w nich elementu zabawy, albowiem rozrywką zajmują się ludzie po pracy. Mądrość jednak wyklucza kierowanie się w życiu rozpaczą” (W, 31).
Jak zapobiec naszym niepokojom?  – „Prymitywne, pionierskie życie (…) przyniosłoby pewne korzyści, albowiem nauczyłoby człowieka, które potrzeby są podstawowymi potrzebami życiowymi i jakimi metodami je zaspokoić”. – „Potrzeby życiowe człowieka w naszym klimacie można podzielić (…) na cztery grupy: żywność, schronienie, odzież i opał”. – „Większość luksusów i tak zwanych wygód życiowych jest nie tylko zbędna, lecz stanowi niewątpliwie przeszkodę w rozwoju duchowym ludzkości” [odwołanie do najmędrszych, żyjących skromnie – w Chinach, Indiach, Persji, Grecji]. – „Nikt nie potrafi być bezstronnym czy mądrym obserwatorem ludzkiego życia, jeśli obserwacji swych nie dokonuje z pozycji człowieka, którego nazwaliśmy dobrowolnym biedakiem” (W, 35-36, 38).
Dom w krainie spokoju. – „Zamieszkałem w takiej oddali, jak gdybym się przeniósł w regiony wypatrywane nocą przez astronomów. Mam zwyczaj wyobrażać sobie niezwykle rozkoszne strony w niedoścignionych niebiańskich zakątkach układu, za Kasjopeją, z dala od hałasu i niepokoju. Odkryłem, że dom mój stoi w takiej dalekiej i nigdy w pełni nie poznanej, nie zbezczeszczonej krainie wszechświata” (W, 118).
Motywacja zwrotu ku lasom. – „(…) zwróciłem swe myśli ku lasom, w których znano mnie od lepszej strony. (…) Nad Waldenem chciałem zamieszkać nie po to, aby żyć tanio lub drogo, lecz po to, aby móc zrealizować niektóre moje dążenia” (W, 44).
Powody opuszczenia lasu: pragnienie dalszego rozwoju. – „Przestałem mieszkać w lesie z powodów nie mniej ważnych, aniżeli zacząłem. Może wydawało mi się, że dysponuję jeszcze paroma innymi życiami, po co zatem właśnie na to jedno poświęcać więcej czasu. Znamienne, jak łatwo i niedostrzegalnie wstępujemy na jakąś drogę i wydeptujemy z niej utarty szlak” (W, 380).
Pochwała prostoty. – „Prowadzimy (…) marne życie mrówek (…). Trawimy życie na drobiazgach. Uczciwemu człowiekowi rzadko kiedy potrzebne jest do liczenia więcej niż dziesięć palców (…). Prostota, prostota i jeszcze raz prostota! Tak, niechaj ludzkie sprawy ograniczają się do dwóch czy trzech, a nie stu czy tysiąca; zamiast liczyć do miliona, człowiek powinien liczyć do dwunastu, a rachunki prowadzić na paznokciu kciuka” (W, 123).
Z dala od zgiełku nowoczesności. – „(…) rozkoszuję się tym, że nie żyję w naszym niespokojnym, nerwowym, rozbieganym, trywialnym dziewiętnastym stuleciu, tylko stoję albo siedzę rozmyślając, gdy czas sobie przemija. Po cóż te uroczyste obchody? Albowiem wszyscy ludzie tworzą komitet do spraw zarządzeń i co godzinę oczekują czyjegoś przemówienia” (W, 387).
Wymóg filozofii praktycznej, bliskiej życia. – „W dzisiejszych czasach istnieją profesorowie filozofii, a nie filozofowie. Aliści wykłady godne są podziwu, jeśli kiedyś godne podziwu było życie. Być filozofem to nie tyle oddawać się wyrafinowanym rozmyślaniom ani nawet stworzyć nowy system, ile tak kochać mądrość, aby zgodnie z jej nakazami prowadzić życie proste, niezależne, wielkoduszne i ufne. To rozwiązywać niektóre problemy życiowe nie tylko teoretycznie, lecz także praktycznie. Natomiast powodzenie wielkich uczonych i myślicieli przypomina na ogół sukcesy dworzanina, nie zaś króla czy mężczyzny. Radzą sobie w życiu dzięki kompromisom” (W, 38-39).
Złe - niecierpliwość i podatność na wpływy; zalecane - pokora i stałość. – „Nie powinno się z taką niecierpliwością poszukiwać dróg rozwoju ani podporządkowywać wielu zniewalającym wpływom – to wszystko powoduje rozproszenie. Pokora, podobnie jak ciemność, odsłania niebiańskie światła. (…) gdyby nawet obdarzono nas bogactwem Krezusa, zarówno cele nasze, jak i środki powinny pozostać zasadniczo te same” (W, 386).
Krytyka ludzkiego defetyzmu (nudy, znużenia) wobec nieograniczonych możliwości. – „Niewątpliwie nuda i znużenie przekonane, że wyczerpały bogactwo życia i wszelkie jego radości, są stare jak świat. Nigdy jednak nie zmierzono ludzkich możliwości. Przeto nie do nas należy na podstawie precedensów osądzać, co ludzie potrafią, niewiele bowiem próbowali. Człowieku, jakiekolwiek poniosłeś porażki, nie pogrążaj się w smutku...” (W, 33).
Przesypiane życie. – „Ludzie przymykają oczy i drzemią, godząc się na złudę pozorów, przez co codzienne życie opiera się na rutynie i nawykach, podczas gdy jego podstawy nadal są czysto iluzoryczne. Dzieci, które bawią się w życie, z większą aniżeli dorośli przenikliwością pojmują prawo życia i jego związki. Dorośli bowiem nieumiejętnie i niegodnie żyjąc uważają, że są mądrzejsi dzięki doświadczeniu, czyli w tym wypadku niepowodzeniu” (W, 128).
Przeciętniacy i mierzący wysoko.  - „Wymagania ludzi od życia można porównać dzieląc ich na dwie poważnie różniące się grupy. Jednych zadowala średnie powodzenie, to, że zawsze trafiają wprost do celu, inni zaś, bez względu na to, jakim pasmem niepowodzeń jest ich życie, bezustannie stawiają sobie coraz to wyższe cele (…)” (Z, 239-240).
Poleganie na sobie. - Ufać naturze wbrew niszczącemu nas niepokojowi. Być otwartym na możliwości. – „Natura przystosowana jest zarówno do naszej słabości, jak i siły. Ciągły niepokój i napięcie u pewnych ludzi to forma prawie nieuleczalnej choroby” (W, 34). – „Tak oto zmuszeni jesteśmy żyć (…) zaprzeczając, jakoby istniała możliwość odmiany. Mówimy, że to jedyny sposób, ale można znaleźć ich tyle, ile promieni rozchodzi się z jednego środka. Wszelka zmiana jest godnym podziwu cudem i cud ten zdarza się co chwilę” (W, 34-35).
Nasze niewolnictwo. – „Zastanawiam się, jak możemy być tak nierozważni (…), aby zajmować się ową karygodną i niejako obcą nam formą poddaństwa zwaną niewolnictwem Murzynów. Tylu istnieje gorliwych i przebiegłych panów, że ujarzmiło zarówno Północ, jak i Południe. Ciężko jest mieć nadzorcę z Południa, jeszcze gorzej atoli z Północy, lecz najgorzej być własnym ekonomem. Ileż mówi się o boskości ludzkiego wnętrza! (…) Gdzież on boski, gdzież nieśmiertelny? (…) nie jest ani nieśmiertelny, ani boski, jest tylko niewolnikiem i więźniem własnej opinii o sobie (…). Opinia publiczna to żaden tyran w porównaniu z naszym własnym mniemaniem o sobie. (…) Ach, wyzwolić się od siebie samego (…)” (W, 30).
Cel człowieka. - Wyjść poza stereotyp; patrzeć jasno; być krytycznym. O wartości odważnego działania. – „Zastanawiając się, co stanowi główny cel człowieka (…) i jakie są jego prawdziwe potrzeby i środki życiowe, ma się wrażenie, iż ludzie jak gdyby umyślnie się zdecydowali na jeden wspólny sposób życia, woląc ten właśnie od wszystkich innych. Aczkolwiek ich zdaniem stało się tak z braku wyboru. Czujne i zdrowe natury jednak pamiętają, że słońce wstało jasne. Nigdy nie jest za późno, aby się wyzbyć przesądów” (W, 31).
Poznać samego siebie. – „Gdyby ktoś znał wszystkie języki i dostosował się do zwyczajów wszystkich narodów, gdyby podróżował dalej niż inni wędrowcy, czuł się swojsko we wszystkich krainach i skłonił Sfinksa, aby ten roztrzaskał sobie głowę o kamień, nawet wtedy powinien być posłuszny przykazaniom starego filozofa i poznać samego siebie” (W, 379).
Peregrynować po naszym wewnętrznym królestwie. – „(,,,) należy być Kolumbem całych naszych kontynentów i światów we własnym wnętrzu. Należy otwierać nowe kanały – nie handlowe jednak, lecz kanały myśli. Każdy człowiek jest panem królestwa, w porównaniu z którym ziemskie imperium cara wygląda jak malutkie państewko, pagórkowata wysepka na lodzie. (…) zbadać własne prywatne morze, Atlantyk i Pacyfik własnej samotności” (W, 378).
W zgodzie z własną naturą. – „Niech każdy (…) stara się być tym, kim został stworzony” (W, 383).

Kochać swoje życie, jakie jest. – „Trzeba kochać swoje życie niezależnie od jego nędzy. Nawet w przytułku można przeżyć miłe, wzruszające i wspaniałe godziny. Zachodzące słońce odbija się w oknach przytułku tak samo jasno jak w rezydencji bogacza i śnieg topnieje wiosną tak samo szybko. (…) spokojna dusza może żyć tam zadowolona i radosna, jak w pałacu” (W, 385).
Być blisko życia. – „Życie najbliższe swej istocie smakuje najlepiej. Broni się człowiek przed błahością” (W, 386).
Żywioł życia. – „Życie pulsujące w nas przypomina rzekę. W tym roku może wezbrać tak jak nigdy przedtem i zalać wypalone słońcem wyżyny” (W, 390).
Budzić się gwoli witania poranka. – „Niewiele należy oczekiwać od dnia – czy w ogóle można nazwać go wtedy dniem? – jeśli nie budzi nas własny duch, tylko jakiś sługa mechanicznie trącający nas łokciem, jeśli nie budzi nas – zamiast syreny fabrycznej – własna świeżo zyskana siła wewnętrzna i pragnienie działania, i, przy akompaniamencie falującej niebiańskiej muzyki, odurzający zapach powietrza” (W, 120).
Imperatyw doskonalenia się. – „Każdy człowiek ma za zadanie uczynić swoje życie takim (…), aby warte było zastanowienia w najwznioślejszej i krytycznej godzinie” (W, 121).
Instygująca poezja. – „Miliony ludzi zachowują dostateczną przytomność, aby wykonywać pracę fizyczną, lecz tylko jeden człowiek na milion może dokonać efektywnego wysiłku intelektualnego, jeden zaś na sto milionów zdolny jest żyć poezją albo boską strawą. Czuwać, to znaczy żyć. Jeszcze nigdy nie spotkałem człowieka, który byłby całkiem rozbudzony” (W, 121).
Pociąg do życia duchowego i wraz do dzikości. – „Podobnie jak większość ludzi znajduję w sobie pociąg zarówno do wznioślejszego czy duchowego życia, jak i do sfery prymitywnej i dzikiej, lecz obie jednakowo poważam. Kocham dzikość nie mniej niż dobro. Wciąż pociąga mnie łowienie ryb, albowiem towarzyszy mu atmosfera żywiołowej przygody.  Niekiedy lubię spędzać życie jak zwierzęta, aby brać życie garściami. Temu zajęciu oraz polowaniu w młodym wieku zawdzięczam chyba najbliższe obcowanie z przyrodą” (W, 257).
Promyśliwska erystyka. Sojusznik Chaucer. – „Przeto gdy kilku zaniepokojonych przyjaciół pytało mnie o radę, czy powinni pozwolić swoim synom polować, odpowiedziałem: tak, pamiętając, że była to jedna z najlepszych stron mojej edukacji”. – „I nie przejmował się takim przesądem,/Jakoby świętym nie mógł być myśliwy” (G. Chaucer, Opowieści kanterberyjskie) (W, 259).
Ewolucja zapałów – od myślistwa do poezji. – „Takie najczęściej bywa wprowadzenie młodego człowieka w las i w najbardziej pierwotną sferę jego osobowości. Najpierw przemierza ostępy jako myśliwy i rybak, a w końcu, jeśli nosi w sobie zalążki lepszego życia, dostrzega swoje właściwe cele – jako poeta albo może przyrodnik – i porzuca strzelbę oraz wędkę. Nadal większość mężczyzn na zawsze pozostaje pod tym względem młodzieńcami” (W, 260).
Przypowieść o duszy. – [Królewskiego syna] wywieziono z rodzinnego miasta, gdy był niemowlęciem. Znalazł go pewien mieszkaniec dżungli i zaopiekował się nim. Gdy chłopiec dorósł, nic nie wiedział o swoim prawdziwym pochodzeniu. (…) pewnego dnia odnalazł go w dżungli jeden z ministrów króla i wyjawił całą prawdę. Tak to chłopiec dowiedział się, że jest księciem. Podobnie dzieje się z duszą (…), która sądząc po swoim położeniu, błędnie pojmuje swoją rolę, dopóki jakiś święty nauczyciel nie objawi jej prawdy. Wówczas wie, że jest Brahmą. (…) żyjemy w nędzny sposób, dlatego że nie przenikamy wzrokiem powierzchni rzeczy. Naszym zdaniem coś jest takie, jakie się wydaje” (W, 128).

Świadomie dotrzeć do sedna życia. – „Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie, stawać w życiu wyłącznie przed najbardziej ważkimi kwestiami, przekonać się, czy potrafię przyswoić sobie to, czego może mnie życie nauczyć, abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem. Nie chciałem prowadzić życia, które nim nie jest, wszak życie to taki skarb; nie chciałem też rezygnować z niczego, chyba że było to absolutnie konieczne. Pragnąłem żyć pełnią życia i wyssać z niego całą kwintesencję, żyć tak śmiało i po spartańsku, aby wykorzenić wszystko, co nie jest życiem, aby zbierać bogaty plon i dosięgać sedna, aby (…) uprościć [życie] do najskromniejszych potrzeb. A gdy okaże się podłe, cóż, wyssać z niego całą prawdziwą nikczemność i pokazać ją światu; gdy zaś okaże się wzniosłe, poznać je z doświadczenia, aby móc zdać z niego uczciwą relację w następnej wędrówce” (W, 122).
Dosięgnąć samej rzeczywistości. – „Dlaczegóż mielibyśmy się poddawać i pędzić wraz z nurtem? (…) Wsłuchajmy się w muzykę. Pracujmy w spokoju, wiercąc nogami w błocie i coraz głębiej wpychając je w grząską breję opinii, przesądu, tradycji, złudzenia, aż przebijemy się przez ten namuł, który pokrywa kulę ziemską, przez Paryż i Londyn, przez Nowy Jork, Boston, Concord, przez Kościół i państwo, przez poezję, filozofię, religię, aż dotrzemy do twardego, skalistego dna, do tego, co możemy nazwać rzeczywistością” (W, 129-130).
Zbudować „realnometr”. Żyć lub umierać intensywnie. – „(…) ażeby przyszłym stuleciom było wiadomo, jak głęboki wzbierał czasami strumień brei i pozorów. (…) Życie czy śmierć, łakniemy tylko rzeczywistości. Doprawdy, skoro istotnie umieramy, niech z naszych gardeł wyrwie się charkot, a członki niech ostygną; skoro zaś żyjemy, róbmy, co do nas należy” (W, 130).
Nasza symbioza z Naturą. – „Jakże nieopisanie niewinna i dobroczynna jest Natura – słońce, wiatr i deszcz, lata i zimy ileż dają zdrowia, ileż radości! I tyle mają zrozumienia dla naszego gatunku, że gdyby jakiś człowiek bolał kiedyś nad słuszną sprawą, odbiłoby się to na całej Naturze: promienie słońca by zblakły, wiatry szeptałyby litościwie, chmury by płakały deszczem, lasy potraciłyby liście i w środku lata stałyby okryte żałobą. Czyż mam nie odczuwać porozumienia z ziemią? Czyż sam nie jestem w pewnej części ulepiony z liści i roślin?” (W, 175).
Natura najlepszym towarzystwem, lekiem na melancholię. – „(…) najmilsze i najserdeczniejsze, najbardziej niewinne i zachęcające towarzystwo można znaleźć w każdym tworze Natury; znajdzie je nieszczęsny mizantrop i największy melancholik. W najczarniejszą melancholię nie popadnie ten, kto żyje pośród natury, albowiem znajduje w niej spokój dla swoich zmysłów” (W, 167).
Wzrastać ku górze jak roślina. – „Dlaczego człowiek tak mocno zapuścił korzenie w ziemi, że nie może z równą energią poderwać się i wznieść ku niebu?” (W, 39).

Odnaleźć w sobie wiosenną wenę. – „(…) kondycja człowieka pozostaje niska i prymitywna, gdyby jednak ludzie poczuli wpływ budzącej ich wiosny wiosen, z konieczności podnieśliby się i pędzili życie na wyższą, nieziemską miarę” (W, 67).
Nasze zapoznane zdolności poetyckie. Ludzie jak ptaki. – „Gdyby ludzie wznosili swoje domostwa własnymi rękami i zaopatrywali siebie i swoje rodziny w żywność w sposób dostatecznie prosty i uczciwy, kto wie, może wówczas rozwinęłyby się powszechnie zdolności poetyckie, tak jak u ptaków umiłowanie śpiewu” (W, 71-72).
Pochwała nomadyzmu. – „Dzika gęś to większa kosmopolitka od nas; śniadanie jada w Kanadzie, obiad w Ohio, a pióra wygładza sobie na noc w południowym rozlewisku. (…) bizon skubie pastwiska nad Colorado tylko dopóty, dopóki w okolicach Yellowstone nie zazieleni się bardziej soczysta i słodka trawa. My jednak uważamy, że jeśli na naszych farmach rozbiera się płoty i stawia kamienne mury, zakreśla się w ten sposób granice naszemu życiu i decyduje o naszym losie. Zaiste, jeżeli ktoś zostaje urzędnikiem miejskim, nie pojedzie tego lata do Tierra del Fuego. Może się jednak udać do krainy ognia piekielnego” (W, 376).
Nasze życie w domowym zamknięciu. – „W końcu nie wiemy, co to mieszkanie na świeżym powietrzu, i pędzimy życie ograniczone do czterech ścian domu także pod wieloma więcej względami niż tylko te, z których zdajemy sobie sprawę. Ognisko domowe dzieli od pola bardzo wielka odległość. Dobrze by chyba było, gdybyśmy spędzali więcej dni i nocy nie oddzieleni od ciał niebieskich żadnymi przegrodami, gdyby poeta nie tworzył, a święty nie spędzał tyle czasu pod dachem. Ptaki nie śpiewają w jaskini ani gołębice nie cieszą się swą dziewiczością w gołębnikach” (W, 53).
Apologia wyobraźni. – „Przewiduję, że kiedy jeden człowiek sprowadzi fakt możliwy do objęcia wyobraźnią do faktu, który należy objąć rozumem, wszyscy ludzie będą się  z czasem opierać w życiu na tej podstawie” (W, 35).
Przekroczyć poznawcze standardy. – „Dlaczego zawsze mamy się zniżać do najbardziej przytępionego sposobu postrzegania i chwalić go jako zdrowy rozsądek?” (W, 382).
Bez pośpiechu i rywalizacji. Wsłuchać się we własny rytm. – „Dlaczego mamy z takim pośpiechem pędzić ku sukcesowi czy podejmować takie rozpaczliwe przedsięwzięcia? Jeżeli człowiek nie dotrzymuje kroku swoim towarzyszom, może dzieje się tak dlatego, że słyszy dźwięki wybijane przez innego dobosza? Przeto niechaj kroczy w rytm jego bębna, choćby najbardziej miarowy czy daleki” (W, 383).
Ludzki frenetyzm; fetyszyzm pracy i zysku. - „Zastanówmy się nad tym, jak żyjemy. Świat ten jest targowiskiem. To krzątanina nie mająca końca! (…) Wspaniale byłoby ujrzeć choć raz odpoczywającą ludzkość. A tu tylko praca, praca i jeszcze raz praca”. – Najgorszym nieszczęściem jest według potocznej opinii niezdolność do zarabiania pieniędzy. „Myślę, że nie istnieje nic, nawet zbrodnia, co stanowiłoby większe przeciwieństwo poezji, filozofii, ba – życia samego – aniżeli owa ustawiczna pogoń za zyskiem”. – W pospólnej ocenie człowieka zwłaszcza istotny aspekt pekuniarny: „jeśli będę wolał poświęcić się jakiejś innej robocie przynoszącej bardziej istotne korzyści, choć niewiele pieniędzy – mogą patrzeć na mnie jak na nieroba”. Chroniąca suwerenność reakcja Thoreau: „nie chcę być zmuszony do wykonywania pracy pozbawionej sensu” (Z, 234-235).
O przerostach ambicji. – „Co się tyczy piramid, to najbardziej niezwykły w nich jest fakt, że znalazło się tylu dostatecznie poniżonych ludzi, iż spędzili życie na budowaniu grobowca dla jakiegoś ambitnego cymbała, którego byłoby mądrzej i bardziej po ludzku utopić w Nilu, a ciało rzucić psom na pożarcie” (W, 85).
O poniżającej pracy dla zysku. – „Niemal wszystkie sposoby, którymi zdobywa się pieniądze, ubliżają człowiekowi. Zrobić cokolwiek, by zarobić tylko pieniądze, to znaczy w istocie nie zrobić nic albo jeszcze gorzej. Jeżeli robotnik nie otrzymuje nic poza zarobkami wypłacanymi mu przez pracodawcę, oszukują go i on też sam siebie oszukuje” (Z, 236).
O wątpliwych pożytkach z popularności. - „Jeśli ktoś chce zarobić jako pisarz czy prelegent, musi być popularny, a to oznacza gwałtowne staczanie się w dół” (Z, 236).
Przeciw podziałowi pracy. – „Temu podziałowi pracy nie ma końca! I jakiemu celowi on ostatecznie służy? Ktoś inny może niewątpliwie myśleć za mnie, niezbyt to jednak pożądane, albowiem ja przestanę prawdopodobnie myśleć za siebie” (W, 72).
Bezrefleksyjny stosunek do pracy, otumaniająca harówka. – „Pracując ludzie kierują się błędnym założeniem. W krótkim czasie lepsza część człowieka zostaje worana w ziemię i zamienia się w kompost. Zatrudnieni pozornie przez los powszechnie zwany koniecznością, jak głosi stara księga, gromadzą skarby, które zostaną pożarte przez mole albo rdzę lub ukradzione przez złodziei. Prowadzą życie głupców, o czym się przekonają, gdy dobrną do końca, a może wcześniej (W, 28).
Niedorzeczność zarabiania kosztem życia. – „(…) problem spędzania najlepszego okresu życia na zarabianiu pieniędzy po to, aby cieszyć się wątpliwą swobodą w okresie życia najmniej wartościowym (…)” (W, 80).
Współczucie wobec budowniczych kolei. – „(…) czy to niedobrze, że zbudowaliśmy kolej? – Dobrze – odpowiem – nawet zupełnie nieźle, moglibyście się przecież spisać gorzej. Lecz ponieważ jesteście moimi braćmi, przeto żałuję, że nie mogliście spędzić życia lepiej, aniżeli kopiąc w tym piachu” (W, 80-81).
Niezagospodarowany godziwie czas wolny. – „Student, który zdobywa sobie upragniony wolny czas i odosobnienie dzięki systematycznemu uchylaniu się od wszelkiej koniecznej dla człowieka pracy, zyskuje tylko marne i jałowe godziny, albowiem okrada siebie z doświadczenia i przeżyć – jedynych czynników zapładniających czas wolny” (W, 77).
Brak rzetelności i zapoznane życie. - Wskutek niewłaściwego stosunku do pracy człowiek nie potrafi cieszyć się życiem i nie zdobywa się na „prawdziwą rzetelność”. – „Większość ludzi (…) na skutek zwykłej ignorancji i błędnego rozumowania tak jest zajęta wydumanymi troskami i nadmiernie ciężkimi obowiązkami, że nie potrafi zrywać piękniejszych owoców życia. Od nadmiernej harówki zbytnio im drżą niezdarne palce. Doprawdy, nie ma dnia, aby pracujący człowiek znalazł czas na prawdziwą rzetelność albo pozwolił sobie na utrzymywanie najprostszych, ludzkich stosunków z sąsiadami, albowiem cena jego pracy spadłaby na rynku. Ma czas tylko na to, aby być maszyną” (W, 28-29).
Wobec pracy bez kunktatorstwa. - Celem pracującego powinna być nie synekura, ale solidność. Praca ma sens, gdy wykonuje się ją nie dla pieniędzy, ale z miłości do niej. – Niestety, obietnica wyższej gratyfikacji skłania często do porzucenia przyjemnej pracy. Taka decyzja motywowana też pragnieniem sławy (ludzka chciwość, podatność na pekuniarną i moralną korupcję). – Idiotyzm anonsów w sprawie pracy: „Widuję ogłoszenia poszukujące energicznych młodych ludzi, tak jakby energia i aktywność stanowiły jedyny kapitał młodego człowieka” (Z, 237).
Dziwna oferta pracy. - Bulwersująca propozycja zatrudnienia dla Thoreau: „Zdziwiłem się (…), gdy ktoś w zaufaniu złożył mi, dorosłemu człowiekowi, propozycję, abym się zaangażował w jego przedsięwzięcia i plany, jak gdybym nie miał absolutnie nic do roboty, a moje dotychczasowe życie było kompletnym niepowodzeniem”. – Pryncypialna riposta: Społeczeństwo nie dysponuje taką łapówką, na jaką mądry człowiek mógłby się połakomić. (…) Zdolny i wartościowy człowiek robi wszystko, co leży w jego możliwościach, bez względu na to, czy społeczeństwo płaci mu, czy nie” (Z, 237-238).
O wyplataniu koszyków. – „(…) skoro warto się zajmować ich wyplataniem, należy się skupić przede wszystkim na obmyśleniu sposobów unikania konieczności ich sprzedaży, a nie szukać ku niej sposobności. Ludzie wychwalają tylko jeden sposób życia. Dlaczego jednak mielibyśmy jednemu przypisać wyższość nad innymi?” (W, 43).
Przeklęty handel. – „Ach, całe lato przemierzać wzgórza, schylać się tylko po napotkane na drodze jagody, a potem pozbywać się ich bez trudu (…). Marzyłem także o zbieraniu ziół albo roznoszeniu – a może nawet rozwożeniu furą – wiecznie zielonych roślin tym mieszkańcom miasteczka, którzy lubią, gdy coś przypomina im las. Od tamtego czasu wszelako nauczyłem się, że handel jest przekleństwem wszystkiego, czego się ima, i nawet jeśli wymiana dotyczy niebiańskich poruczeń, również ciąży na niej klątwa rzucona na handel” (W, 98).
Relacja praca – czas. – „Chciałbym podkreślić, że wielka pracowitość człowieka nie jest równoznaczna z dobrym wykorzystywaniem przez niego czasu. Nikt nie popełnia fatalniejszych pomyłek aniżeli ten, kto poświęca większość życia zarabianiu na nie. Wszystkie wspaniałe przedsięwzięcia są samowystarczalne. (…) Na życie należy zarabiać kochając” (Z, 239).
Żyć pracą, nie z/dla pracy. - O godziwych pobudkach zarobkowania, harcie duchowym, życiowej mądrości i promocji życia. – „(…) zarabianie na życie – aby nie było tylko uczciwe i szlachetne, ale zarazem pociągające i wspaniałe; jeżeli bowiem zarabianie na życie takie nie jest, to i samo życie też nie. Patrząc na literaturę można by pomyśleć, że problem ten nigdy nie zaprzątał niczyjej uwagi” .  – „Wydaje mi się, że zimno i głód są bliższe mojej naturze aniżeli metody, które ludzie przyswoili sobie i zalecają innym jako skuteczną obronę przed owymi klęskami”. – „Jak można kogoś uważać za mędrca, jeżeli nie wie ani odrobinę lepiej od innych, jak żyć? (…) Czy mądrość pracuje w kieracie lub służy nam przykładem, jak mądrze żyć? Czy istnieje coś takiego, jak mądrość nie wykorzystywana w życiu?”„Sposoby, którymi większość ludzi zarabia na życie, a więc żyje, są tylko namiastką, skurczoną istotą prawdziwego życia – głównie z powodu ludzkiej niewiedzy, lecz po części także z braku dążenia do czegoś lepszego” (Z, 240-241).
Rozmyślania Johna Farmera po pracy. - O odkupieniu ciała przez umysł i traktowaniu siebie z szacunkiem. – „(…) potem zaś przemówił do niego głos: «Dlaczego pozostajesz tutaj i marnujesz na harówce to nędzne życie, skoro możesz prowadzić wspaniałą egzystencję? Nad wszystkimi polami świecą te same gwiazdy». Jak jednak zmienić swoje położenie i naprawdę dalej wywędrować? Pomyślał, że najwłaściwiej byłoby narzucić sobie jakiś nowy rodzaj prostoty, aby umysł zstąpił do ciała i odkupił je, oraz traktować siebie z coraz większym szacunkiem” (W, 270).
Praca zrewindykowana. – Praca jako taka doceniona. Krytyka apanaży arystokratycznych lub bycia na łasce innych. – „Kiedy człowiek ujrzy światło dzienne jako dziedzic fortuny, nie rodzi się, lecz wydany jest na świat niby istota martwa. Jeżeli z kolei utrzymuje się z dobroczynności przyjaciół lub renty rządowej – zakładając, że nadal oddycha – żyje jak w przytułku, bez względu na to, jakimi pięknymi synonimami określa się jego położenie” (Z, 239).
Nie przeceniać pracy. - Postulat w przemówieniu z okazji nadania tytułów po ukończeniu Harvardu: odwrócić stereotypowy i uświęcony porządek rzeczy: pracować tylko jeden dzień w tygodniu, a w pozostałe dni odpoczywać. – „Przez ponad pięć lat żyłem wyłącznie z pracy własnych rąk. Przekonałem  się, że pracując około sześciu tygodni w roku, mogłem sprostać wszystkim wydatkom. Całe zimy, jak również większość miesięcy letnich miałem wolne na lekturę” (W, 97).
Praca pro forma. – „Co do pracy, to nie wykonujemy żadnej, która by odgrywała jakąś doniosłą rolę. Owszem, tańczymy taniec świętego Wita potrząsając nieustannie głowami” (W, 124).
Stosunek do lasów. - „Jeśli człowiek codziennie spędza większość czasu spacerując po lasach, albowiem je kocha, grozi mu niebezpieczeństwo, że uznają go za próżniaka, lecz jeżeli cały dzień jako spekulant wycina te lasy i przedwcześnie ogołaca ziemię, uchodzi za pracowitego i przedsiębiorczego obywatela. Jak gdyby zainteresowanie miasta lasami ograniczało się tylko do ich wycinania” (Z, 235).

Pospolitość łączy pracę z jedzeniem. – „Za największą wadę pospolitej i czasochłonnej pracy uważam fakt, że zmusza ona do równie pospolitego jedzenia i picia. (…) Gdy myśliwy ma chęć na żółwie błotne, piżmoszczury i inne tego rodzaju smakołyki, elegancka dama zaś folguje zachciance na galaretkę z nóżek cielęcych albo na zamorskie sardynki, jedno nie ustępuje drugiemu. On udaje się nad staw, ona do spiżarni. Zadziwiające, jak jedząc tak i pijąc mogą oni – jak możemy ty i ja – prowadzić to obleśne życie bydlęcia” (W, 265).
Subtelni stronią od potraw zwierzęcych. – „(…) pożywienie zwierzęce ma podstawową wadę – nieczystość. (…) człowiek, który istotnie pragnie jak najlepiej zadbać o bardziej wysublimowane wartości wewnętrzne, stara się unikać pożywienia zwierzęcego, i w ogóle obfitych posiłków. (…) Czyż fakt, że człowiek jest zwierzęciem mięsożernym, nie przynosi mu ujmy? Wszak w wielkiej mierze żyje polując na zwierzęta; przykry to sposób, o czym przekona się każdy, kto zacznie łapać w sidła króliki albo zarzynać jagnięta. Przeto ten zostanie uznany za dobroczyńcę ludzkości, kto nauczy człowieka ograniczania się do bardziej niewinnego i zdrowego pożywienia. Niezależnie od tego, co sam praktykuję, nie mam wątpliwości, że przeznaczeniem gatunku ludzkiego w miarę stopniowego postępu jest po części skończyć z jedzeniem zwierząt. To niechybnie nastąpi, podobnie jak u dzikich plemion skończono z jedzeniem siebie nawzajem wskutek zetknięcia się z ludźmi bardziej cywilizowanymi” (W, 262-264).
Do picia wyłącznie woda. – „(…) jedyny napój mądrego człowieka stanowi woda. Wino nie jest już tak szlachetnym płynem, a pomyśleć, że nadzieje poranka można zniweczyć filiżanką ciepłej kawy, wieczoru zaś – filiżanką herbaty! O, jakże nisko upadam, gdy dam im się skusić!” (W, 265).
Krytycznie o pieniądzu. – „(…) im więcej mamy pieniędzy, tym mniej w nas prawości, gdyż pieniądze wkraczają między człowieka a przedmioty i zdobywają je dla niego”. – „Możliwość prowadzenia prawdziwego życia zmniejsza się proporcjonalnie do zwiększania się zasobów tak zwanych «środków». Najlepsza rzecz, jaką może zrobić bogaty człowiek dla kultury swego wnętrza, to usiłować wprowadzić w życie zamiary z czasów, kiedy był ubogi” (N, 214).
Hańbiąca merkantylizacja. – „Ludzie żyją, umierają i grzebani są pod długami; wciąż przyrzekają oddać, przyrzekają oddać jutro, a umierają dzisiaj – niewypłacalni. Na wszelkie sposoby szukają, komu by się przypochlebić, w którym sklepie dostać kredyt. (…) Kłamią, pochlebiają, głosują (…)” (W, 29).
Czczość bogactwa. Niepekuniarny wymiar ducha. – „Nadmierne bogactwo pozwala kupować jedynie to, co zbyteczne. Potrzeby duchowe zaspokaja się bez pieniędzy” (W, 386-387).
O chciwości. - Gorączka złota hańbą ludzkości. Porażająca degradacja pracy i życia. – „Taki pęd do Kalifornii (…) i związana z nim postawa nie tylko kupców, ale także filozofów i tak zwanych proroków, przynosi największą hańbę ludzkości. (…) I to ma się nazywać przedsięwzięciem! Nie znam bardziej wstrząsającego postępu demoralizacji pracy i wszelkich powszechnych sposobów zarabiania na życie. (…) Czy najnowszym i najbardziej godnym podziwu wynalazkiem ludzkości jest jedynie życie w coraz głębszym bagnie?” – Mądrość ponad bogactwem: „Okruchem złota można pozłocić wielką powierzchnię, ale nie tak wielką, jak okruchem mądrości”. – Ciężka praca kopacza żadnym usprawiedliwieniem: „Mnie nie wystarczy powiedzieć, że pracował ciężko, aby zdobyć swoje złoto. Szatan też pracuje ciężko” (Z, 241-244).
O zgorszeniu. - Z goryczą o kaznodziejach pozbawionych moralnego kręgosłupa: „(…) radzą mi, abym nie był zbyt wrażliwy na to wszystko, abym chcąc nie chcąc pogodził się z porządkiem rzeczy (…). Najlepsza zatem rada, jaką usłyszałem, była taka: upodlij się. (…) Szkoda twojego czasu na próby zreformowania świata i istniejącego porządku rzeczy” (Z, 246).
Gerede. – Krytyka gadaniny; wartością życie wewnętrzne. – „(…) pusta i bezskuteczna jest zazwyczaj nasza codzienna rozmowa. Powierzchowność styka się z powierzchownością. Kiedy życie nasze przestaje być życiem wewnętrznym i prywatnym, rozmowa wykoślawia się do zwykłego plotkarstwa” (Z, 248-249).
Chwalebny dystans. -  „Towarzystwo to przeważnie rzecz tandetna. Spotykamy się po bardzo krótkich przerwach, kiedy upłynęło jeszcze zbyt mało czasu, abyśmy mogli zyskać dla siebie nową wartość. (…) Rzadsze spotkania z pewnością zaspokoiłyby naszą potrzebę utrzymywania ważnych i serdecznych kontaktów. (…) Lepiej by było, gdyby na jedną milę kwadratową przypadał tylko jeden człowiek, podobnie jak tu, gdzie ja mieszkam” (W, 173).
Pragnienie (nierutynowej) komunikacji. – „Chciałbym móc się gdzieś wypowiedzieć bez ograniczeń, jak budzący się człowiek, który przemawia do budzących się ludzi (…)” (W, 381).
Na zawsze przezwyciężona samotność. – „Nigdy nie czułem się samotny ani w najmniejszym stopniu zgnębiony przez uczucie samotności, prócz jednego razu, a było to kilka tygodni po moim sprowadzeniu się do lasu; wówczas ogarnęły mnie na godzinę wątpliwości, czy aby zachować pogodę i zdrowie, nie powinienem koniecznie żyć w bliskim sąsiedztwie człowieka. (…) Padał drobny deszcz, a ja (…) nagle zdałem sobie sprawę, że wszak w samej Naturze znajduję przemiłe i dobroczynne towarzystwo – w głuchym kapaniu kropel, w każdym dźwięku i widoku wokół domu – bezgraniczną, niewytłumaczalną życzliwość, która niespodzianie zaczęła mnie pokrzepiać niby atmosfera, aż korzyści, jakie według swoich wyobrażeń mógłbym czerpać z towarzystwa człowieka, stały się nieistotne i od tego czasu nigdy nie powróciłem do nich myślą. Każda igiełka sosny wzbierała i nabrzmiewała sympatią i okazywała mi przyjaźń. Tak wyraźnie uświadomiłem sobie, że otacza mnie coś pokrewnego (…), iż pomyślałem: nigdzie i nigdy nie będę się już czuł obco” (W, 168).
Miła samotność. – „Przebywanie przez większość czasu w samotności wychodzi mi na zdrowie. Towarzystwo, nawet najlepsze, po niedługim czasie nuży i rozprasza. Uwielbiam być sam. Nigdy nie poznałem towarzysza, który byłby tak towarzyski jak samotność” (W, 172).

O gazetach i banalności. – „Przez całe lato i być może jeszcze długo jesienią podświadomie unikało się gazet i nowin, a teraz zdajemy sobie sprawę, że to dzięki temu, iż ranek i wieczór miały nam zawsze wiele nowego do powiedzenia”. – „Często przeszywa mnie dreszcz zgrozy na samą myśl o tym, że zająłem swój umysł szczegółami jakiejś trywialnej sprawy – plotkami ulicznymi. Zdumiewa mnie również to, jak chętnie ludzie zagracają sobie pamięć takimi bzdurami, jak pozwalają, aby jałowe plotki i wydarzenia pozbawione jakiegokolwiek zdarzenia wdzierały się na grunt, który powinien być poświęcony myślom. (…) Najważniejsze, aby w podobnych sprawach zachować czystość umysłu”. – Pozwolić na wtargnięcie do umysłu tych pospolitych prasowych enuncjacji – „czyż nie byłoby to intelektualnym i moralnym samobójstwem?” - Nie zamieniać umysłu w ściek: „Jeśli już mam być uczęszczanym traktem, to wolę, aby przepływały przeze mnie górskie potoki lub strumienie Parnasu aniżeli miejskie ścieki. (…) nawyk zajmowania się trywialnymi sprawami może do tego stopnia zbezcześcić umysł, że wszystkie nasze myśli na zawsze zabarwią się banalnością” (Z, 249-253).
Problematyczny postęp. – „Podobnie jak z uczelniami, sprawa ma się z tysiącem nowoczesnych wynalazków – są one iluzją, postęp nie zawsze jest rzeczywisty. Diabeł nieprzerwanie wymaga składania mu do ostatka procentu od jego kapitału zakładowego i licznych inwestycji związanych z postępem. Nasze wynalazki to zwykle śliczne błyskotki, które odrywają naszą uwagę od rzeczy poważnych. Są tylko ulepszonymi środkami wiodącymi do nie ulepszonego celu, celu już i tak zbyt łatwo osiągalnego (…). Bardzo nam śpieszno zbudować telegraf magnetyczny z Maine do Teksasu, może atoli Maine i Teksas nie mają sobie nic ważnego do przekazania. (…) Jak gdyby głównym celem było mówienie szybko, zamiast sensownie” (W, 78-79).
Glossa do postępu. - „Bezmyślność jest grabarzem całego świata” (Z, 247).
Szkodliwy pośpiech. – „Naród żyje zbyt szybko. Ludzie uważają za konieczne, ażeby Naród prowadził handel i eksportował lód, porozumiewał się za pomocą telegrafu i podróżował trzydzieści mil na godzinę, i nie zastanawiają się, w jakim stopniu to ich dotyczy; dotychczas jednak nie ustalili, czy mamy żyć jak pawiany, czy jak ludzie. (…) Dlaczego mamy żyć w takim pośpiechu i marnować życie” (W, 123-124).
Cywilizacyjno-progresywna degradacja. – „(…) upadek farmera, który zamienił się w robotnika, jest równie wielki i brzemienny w skutki jak upadek człowieka, który zamienił się w farmera” (W, 92).
Skonfundowany porucznik Herndon. – „Porucznik Herndon, któremu rząd polecił eksplorację Amazonii i – jak mówią – przeniesienia niewolnictwa na owe tereny, zaobserwował, że brakowało tam ludności przedsiębiorczej i energicznej, która by wiedziała, co znaczy wygoda w życiu, i odczuwając wygórowane, sztuczne potrzeby, chciałaby zawładnąć wielkimi bogactwami tej krainy” (Z, 256-257).
Wymiana życia na rzeczy. – „Ceną rzeczy jest ilość tego, co nazwałbym życiem, które należy za nią wymienić – natychmiast albo w ostatecznym rozrachunku” (W, 56).
Alienacyjna spirala. – (…) Tymczasem (…) ludzie stali się narzędziami swoich narzędzi” (W, 63).
Cywilizacyjna pętla. – „Farmer usiłuje rozwiązać problem środków egzystencji za pomocą formuły bardziej skomplikowanej aniżeli sam problem. Aby zdobyć sznurowadła, spekuluje stadami bydła. Zastawił niezwykle precyzyjną pułapkę na wygodę i niezależność i odwróciwszy się, sam wsadził w nią nogę. Otoczeni luksusem, wszyscy jesteśmy biedni z podobnych względów, gdyż nie mamy dostępu do tysiąca przyjemności życia człowieka niecywilizowanego” (W, 58-59).
Jednostka w cywilizacji. – [życie ludzi cywilizowanych] tłumi w pewnym stopniu życie jednostki w celu zachowania i doskonalenia egzystencji gatunku ludzkiego”. Doprowadzić do pojednania życia jednostki z cywilizacją? - „Chcę jednak wykazać, ile poświeceń kosztuje obecnie to nasze dobro, i zaproponować prowadzenie takiego życia, które by je zapewniało, a zarazem nie miało dla nas ujemnych stron” (W, 57).
Biedny cywilizowany, bogaty dzikus. – „Jak to jednak się dzieje, że ten, kto podobno korzysta z tego wszystkiego, jest na ogół biednym człowiekiem cywilizowanym, podczas gdy niecywilizowany, który nie ma tych wygód, to bogaty dzikus?” (W, 56).
Lepszy wigwam niż mieszkanie z opłatą za czynsz w mieście. – „(…) człowiek niecywilizowany posiada schronienie na własność [wigwam], ponieważ tak mało ono kosztuje, podczas gdy człowiek cywilizowany na ogół je wynajmuje, ponieważ nie stać go na to, aby zostać właścicielem”. – „(…) robotnikowi upłynie na ogół połowa życia, zanim zarobi na własny wigwam” (W, 56).
Robotnik w lepszej sytuacji niż pracodawca. – „Praca (…) robotnika [zatrudnionego na dniówki] kończy się o zachodzie słońca, kiedy to, wolny, może się zająć własnymi sprawami. Natomiast jego pracodawca, którego interesy w jednym miesiącu wiążą się ściśle z następnymi miesiącami, przez okrągły rok nie ma wytchnienia” (W, 99).
Ekonomiczne podróżowanie. - „(…) najszybciej podróżuje się pieszo” (W, 79).
Plebs w pałacach. – „(…) cywilizacja, wciąż wpływając na udoskonalenie naszych domów, nie wzbogaca w równym stopniu ludzi, ich przyszłych mieszkańców. Stworzyła pałace, ale trudniej było stworzyć panów i królów” (W, 59).
Piękne życie przed luksusem. – „Zanim będziemy mogli ozdobić domy nasze pięknymi przedmiotami, należy ogołocić ściany, obnażyć nasze życie i położyć podwaliny pięknym gospodarowaniem i pięknym życiem. Właściwe zamiłowanie do piękna najbardziej kultywuje się poza domem, z dala od niego i gospodarza. (…) zamiast nakrywać nasze domy czapą piękna, najpierw wyłóżmy je pięknem tam, gdzie się stykają z naszym życiem (…). Niestety jednak! Widziałem wnętrze kilku domów i wiem, czym je w środku wysłano” (W, 64-65).
Postulat rządu minimalnego. – „Najlepszy rząd to taki, który najmniej rządzi”. A fortiori: „Najlepszy jest taki rząd, który w ogóle nie rządzi. I takiemu właśnie rządowi będzie ludzkość podlegała, gdy do tego dojrzeje. Rząd to, w najlepszym wypadku, jedynie wygodny kompromis; zazwyczaj jednak większość rządów – a niekiedy wszystkie – jest niewygodna” (N, 197).
Alienacja rządów. – „Rząd jest tylko organem wybranym przez naród, aby wypełniał jego wolę. Zanim jednak naród zdąży go w swych celach wykorzystać, organ ten dokonuje nadużyć i ulega deprawacji” (N, 197).
Rząd figurantem i przeszkodą. – „Wszystko, czego dokonaliśmy, dokonaliśmy dzięki cechom charakteru właściwym Amerykanom. Osiągnęlibyśmy jeszcze trochę więcej, gdyby rząd nie wchodził nam czasami w drogę”. – „(…) wówczas rząd jest najwygodniejszy, gdy jego obywatele korzystają z największej swobody” (N, 198).
Rządy większości nie zawsze sprawiedliwe. - Rządy większości, de facto bazujące na sile, jaką daje większość, nie zawsze są sprawiedliwe. Postulat skorelowania rządów i sumienia: „Czyż nie mógłby powstać taki rząd, w którym rzeczywista decyzja o tym, co dobre, a co złe nie będzie zależała od rządzącej większości, ale od sumienia?” (N, 199).
Osobliwa skłonność ludzi do posiadania rządów. – „(…) wszelkie rządy mogą służyć za przykład, jak łatwo można ludzi naciągać, jak łatwo nawet ludzie sami siebie nabierają, mając na uwadze własne korzyści” (N, 198).
O zmianie z umiarem. - „(…) nie proszę o to, aby natychmiast rząd zlikwidować, lecz o to, aby go natychmiast ulepszyć” (N, 199).
Marność polityki. - „To, co nazywa się polityką, jest czymś stosunkowo tak powierzchownym i nieludzkim, że praktycznie nigdy rzeczywiście nie uznałem jej za coś, co mnie w ogóle dotyczy”. – Thoreau unika czytania w gazetach kolumn politycznych: „(…) ja, który kocham literaturę, a w pewnym stopniu także i prawdę, nigdy tych kolumn nie czytuję. Nie chciałbym aż tak zatracić poczucia praworządności” (Z, 257-258).
Status obywatela, status człowieka. – „Czy obywatel powinien (…) podporządkowywać swoje sumienie prawodawcy? Po co w takim razie każdy człowiek ma sumienie? Myślę, że nade wszystko powinniśmy być ludźmi, dopiero zaś potem obywatelami”. – Sprawiedliwość a prawo. – „Należy kultywować szacunek dla sprawiedliwości, a nie dla prawa. Jedynym obowiązkiem, jaki mam prawo wziąć na siebie, jest postępowanie uważane przeze mnie w danej chwili za stosowne”. – Problematyczne (moralnie korumpujące) prawo: „Prawo nigdy w najmniejszym stopniu nie wpływało na to, że ludzie stawali się bardziej sprawiedliwi. Przeciwnie, szacunek, jakim ludzie je darzą, powoduje, że nawet ci sprawiedliwi stają się na co dzień niesprawiedliwi. Bezpośrednim i naturalnym rezultatem przesadnego szacunku dla prawa jest sytuacja żołnierzy, których szeregi (…) widuje się maszerujące na wojnę (…) w godnym podziwu szyku, ale na przekór własnej woli (…), na przekór własnemu zdrowemu rozsądkowi i sumieniu” (N, 199-200).
Prawo do nieposłuszeństwa. – „Wszyscy ludzie uznają prawo do rewolucji, to znaczy prawo do odmowy posłuszeństwa oraz prawo do występowania przeciwko rządowi, kiedy jego tyrania albo nieudolność przybierają zbyt wielkie rozmiary i stają się nie do zniesienia” (N, 202).
Uwolnić się spod wszelkiej tyranii!„Nawet jeśli założymy, że Amerykanin uwolnił się spod tyranii politycznej, ciągle pozostaje niewolnikiem tyranii ekonomicznej i moralnej. (…) Jak można urodzić się człowiekiem wolnym, lecz nie móc żyć jako taki? Jaką wartość ma wolność polityczna, jeżeli nie zapewnia wolności moralnej? Czy szczycimy się wolnością niewolnictwa, czy wolnością swobody?” (Z, 254).

Wobec niesprawiedliwych praw. ­– „Jak powinniśmy postępować w obliczu faktu, że istnieją niesprawiedliwe prawa: czy z zadowoleniem okazywać im posłuszeństwo, czy usiłować je zmienić i przestrzegać nowych (…), czy też powinniśmy od razu pogwałcić niesprawiedliwe?” – Ostrożność (potrzeba nie rewolucji, lecz reform): „Myślę, że występując przeciwko nim, moglibyśmy zmienić je tylko na jeszcze gorsze. Lecz to, że nowo ustanowione prawa są gorsze od poprzednich złych, jest winą samego rządu. (…) Dlaczego się opiera i nie chce zapewnić przeprowadzenia szybkich reform?” – Uprawnione naruszanie prawa (w imię sprawiedliwości i racji samego życia): „Skoro prawo ma taką naturę, że wymaga od człowieka, aby się stał narzędziem niesprawiedliwości wobec drugiego człowieka, wówczas, powiadam, należy prawo naruszać. Niech życie nasze będzie hamulcem zatrzymującym machinę. W każdym razie obowiązkiem naszym jest się upewnić, czy nie spełniamy roli narzędzi niesprawiedliwości, którą potępiamy” (N, 209-210).
Potępione inercja i bezczynność: „(…) siedzą z założonymi rękami i twierdzą, że nie wiedzą, co mają robić (…), nawet kwestię wolności podporządkowują problemowi wolnego handlu (…). Wahają się, żałują i czasem wnoszą petycję, lecz nie działają ani z przekonaniem, ani efektywnie” (N, 204-205).
Nasz oportunizm. - Obawiamy się strat, jeśli wypowiemy posłuszeństwo rządowi. –  „Ja osobiście nie chciałbym żyć w świadomości, że choć przez chwilę zdaję się na opiekę państwa”. – „Trzeba być samowystarczalnym i zawsze polegać na samym sobie” (N, 215).
Przeciwko etatyzmowi. - Wątpliwe naprawianie zła za pomocą etatystycznych metod. Stanowcza kontra w imię życia. – „Nie znam sposobów naprawy zła za pomocą podejmowanych przez państwo środków. Pochłaniają zbyt wiele czasu, a życie człowieka jest krótkie. Istnieje wiele innych interesujących mnie spraw. Przyszedłem na ten świat głównie nie po to, aby uczynić z niego dobre, nadające się do życia miejsce, lecz po to, aby żyć na nim, niezależnie od tego, czy jest dobry, czy zły (N, 210).
Etatyzacja niszcząca człowieczeństwo. – „Wielu obywateli ofiarowując swoje ciało państwu służy mu nade wszystko jako maszyny, a nie jako ludzie. Mam na myśli stałą armię, milicję, strażników więziennych (…) i tym podobnych. W większości przypadków nie kierują się ani rozsądkiem, ani pobudkami moralnymi; sami siebie traktują jak drewno, ziemię i kamienie”. – Trzeba się temu przeciwstawić: „Mądry człowiek chce być pożyteczny tylko jako człowiek, więc nie zniża się do roli gliny [nadającej się do dowolnego kształtowania plastycznej masy] (N, 200-201).
„Nie” wobec państwa. – „Pragnę po prostu odmówić posłuszeństwa państwu, skutecznie się wycofać i trzymać z dala od niego. (…) wypowiadam po cichu, na swój własny sposób, wojnę państwu, co nie przeszkadza, że, jak to zwykle bywa w podobnych wypadkach, nadal będę ciągnął z niego korzyści” (N, 222).
O swobodzie oddychania. - Antyetatystyczna i wolnościowa deklaracja: „(…) państwo nigdy celowo nie staje twarzą w twarz z ludzkim umysłem – ani z intelektem, ani z moralnością – ale tylko z ciałem i ze zmysłami. Nie jest uzbrojone w rozum ani w uczciwość wyższego rzędu, lecz w większą siłę fizyczną. Nie urodziłem się po to, aby ktoś mnie zniewalał. Będę oddychał tak, jak mnie się podoba (N, 217-218).
Złe więzi. – „Jak długo możecie, żyjcie wolni i nie wiążcie się z niczym” (W, 114).
Kto jest szczęśliwy. – „Jedyne szczęśliwe stworzenia na tym świecie to istoty żyjące swobodnie wśród otwartych pól” (Damodaragupta) (W, 118).
Indywidualistyczna i anarchiczna kontestacja mentorstwa. - Starzy marnymi doradcami młodych, „albowiem ich własnemu doświadczeniu brakuje pełni, a życie ich to nieszczęsne fiasko. (…) Żyję trzydzieści parę lat na tej planecie i jeszcze nie słyszałem sylaby, która by dała początek wartościowej radzie ludzi starszych. Nie przekazali mi nic istotnego i prawdopodobnie nie potrafią przekazać. Oto życie, eksperyment w wielkim stopniu przeze mnie nie dokonany, wszelako nie przynosi mi korzyści fakt, że oni go dokonali. Jeżeli doświadczę czegoś, co uznam za wartościowe, z pewnością przypomnę sobie, ze nic na ten temat nie słyszałem od swoich mentorów” (W, 32).
Dobre maniery. O słuchaniu rad. – „Większą część tego, co moi bliźni nazywają dobrem, ja w głębi duszy uważam za zło, i jeśli czegoś żałuję, to niewątpliwie swoich dobrych manier. Cóż za demon mnie opętał, że tak poprawnie się zachowywałem? Możesz, starcze, służyć mi najgłębszymi mądrościami (…), ale ja nie jestem zdolny się oprzeć głosowi zachęcającemu mnie do wręcz przeciwnego postępowania. Młode pokolenie porzuca zadania starego niby osiadłe na mieliźnie statki” (W, 34).
Wobec wolności i społeczeństwa. - „Zbyt często może strzegę zazdrośnie mojej wolności. Czuję, że moje związki ze społeczeństwem i zobowiązania wobec niego ciągle są jeszcze luźne i krótkotrwałe” (Z, 238). – „Człowiek powinien mieć do społeczeństwa taki stosunek, jaki pozostawałby w zgodzie z prawami jego osobowości, a wówczas nigdy nie stałby w opozycji do sprawiedliwego rządu, gdyby zdarzyło się człowiekowi z takim mieć do czynienia” (W, 380).
Chronić autonomię i suwerenność! - „Gdybym, podobnie jak większość ludzi, odsprzedał całe swoje ranki i popołudnia społeczeństwu, pewien jestem, że nie pozostałoby dla mnie samego nic, dla czego warto byłoby żyć. Wierzę zatem, że nigdy nie sprzedam swego pierworództwa za miskę soczewicy” (Z, 238-239).
My-inni; nasz egotyzm. – „Myślę, że bez obawy możemy pozwolić sobie na dużo większą ufność w stosunku do naszych bliźnich. Możemy odrobinę mniej się troszczyć o samych siebie, odrobinę zaś bardziej uczciwie o innych” (W, 34).
Dobroczynność. - Zaoferować biednym z Concord to samo, co sobie. Brak chętnych do korzystania z owoców takiej filantropii. – „Kilku moich bliźnich użyło całej swojej sztuki, aby mnie przekonać, bym podjął się dawać utrzymanie jakiejś biednej rodzinie w miasteczku. Gdybym nie miał nic do roboty (…), mógłbym spróbować tego typu rozrywki. (…) pomyślałem, że (…) będę utrzymywał pewne osoby pod każdym względem tak samo dostatnio jak siebie. (…) gdy złożyłem owym biedakom powyższą propozycję, wszyscy jak jeden mąż woleli bez wahania pozostać ubodzy” (W, 101). - „Dobroczynność (…) nie odpowiada mojej konstytucji psychicznej” (W, 102).
Przeciwko rządowi USA. - Stanowczo przeciwko współczesnemu rządowi amerykańskiemu (popierającemu niewolnictwo): „wszelkie powiązania z nim są hańbiące” (N, 202).
Konstytucja i rząd do przyjęcia lub nie. - Z przeciętnego punktu widzenia państwo amerykańskie (Konstytucja, rząd) są dobre i zasługują na szacunek; ale z pogłębionego moralnie – już nie! – Funkcjonariusze państwowi „mają zwyczaj zapominać, że światem nie rządzi polityka i zasada wygodnego kompromisu” (N, 225).
Awantaż nieposłuszeństwa. - „Mniej kosztuje mnie, pod każdym względem, narażanie się na karę za nieposłuszeństwo rządowi, aniżeli kosztowałoby mnie posłuszeństwo. Gdybym je okazał, czułbym się tak, jak gdybym stracił na wartości” (N, 215-216).
Żądania abolicyjne i antywojenne. - Do wypowiedzenia posłuszeństwa rządowi skłania usankcjonowane niewolnictwo i imperialna wojna z Meksykiem. – „Naród nasz musi znieść niewolnictwo i przerwać wojnę z Meksykiem, choćby miał za to zapłacić swoim istnieniem jako naród” (N, 203).
Potrzeba zaangażowania. - Wymaganie zajęcia osobistej postawy od abolicjonistów (bez czekania na rozwiązania prawne): „Myślę, że wystarczy im obecność Boga po ich stronie i że nie muszą czekać na inny decydujący głos [przewagi w parlamencie] (N, 210-211).
Potrzeba heroicznej demonstracji. - Jeden heroiczny przykład mógłby znieść niewolnictwo w całej Ameryce. -  „(…) gdyby znalazł się choć jeden uczciwy człowiek, który dałby wolność swoim niewolnikom i wycofałby się w ten sposób z całej spółki, a zamknięto by go za to w więzieniu okręgowym, zniósłby tym samym niewolnictwo w całej Ameryce” (N, 211).
Odmowa płacenia podatków i wymóg pryncypialności. - Spotkanie raz do roku z obecnym rządem amerykańskim zmediowane przez poborcę podatkowego. Postulat Thoreau: „Nie uznać go!” (odmówić płacenia podatku). – Niepłacenie podatków – postulatem „bezkrwawej rewolucji”. Odpowiedź bezradnemu wobec przymusów swej profesji poborcy („Co ja mogę poradzić?”): „Doprawdy, jeżeli chcesz coś poradzić – zrezygnuj z posady”. – „Kiedy obywatel odmawia posłuszeństwa, a urzędnik rezygnuje z posady, wówczas dokonuje się rewolucja” (N, 211, 213).
Nie decydować o mnie za moimi plecami. - Odmowa opłaty na rzecz Kościoła (na pomoc dla kaznodziei): „Nie życzę sobie, aby uważano mnie za członka jakiejś kongregacji, do której nigdy nie wstępowałem. (…) Gdybym tylko wiedział, jak się nazywają, wypisałbym się skrupulatnie ze wszystkich stowarzyszeń, do których nigdy nie wstępowałem. Nie wiem jednak, gdzie można znaleźć pełną ich listę” (N, 216).
Więzienie dla sprawiedliwego. – „W takim państwie, w którym rząd niesprawiedliwie więzi ludzi, jedynym miejscem odpowiednim dla sprawiedliwego człowieka jest też więzienie”. – Więzienie nie pozbawia siły oddziaływania uwięzionego (N, 212).
Nokturnowe rozmyślania. - Refleksja (z ducha stoicka) po uwięzieniu na jedną noc za niepłacenie podatku. – [rozmyślania] o głupocie tej instytucji, która zamykając mnie tutaj, traktowała mnie tak, jakbym był tylko samym ciałem, krwią i kośćmi. (…) Ani przez chwilę nie czułem się więźniem, mury zatem stały niby wielkie marnotrawstwo kamieni i cementu”. – „Tylko moje myśli były naprawdę niebezpieczne. Skoro nie mogli dosięgnąć mnie, postanowili ukarać moje ciało – tak jak chłopcy, którzy, nie mogąc przydybać kogoś, do kogo czują urazę, obrzucają obelgami jego psa. Zrozumiałem, że państwo to głupkowata instytucja (…). Straciłem zatem dla niego resztki szacunku i tylko się nad nim litowałem” (N, 217).
Nie dogmatyzować własnych przekonań. – „Nie można jednak zbyt sztywno trzymać się swoich opinii, żeby nasze działanie nie wypływało z zawziętości i niewłaściwego spojrzenia na zapatrywania innych. Musimy zrozumieć, że powinniśmy robić tylko to, co do nas należy i jest w danej chwili najodpowiedniejsze” (N, 223).
Czy warto podważać status quo? - Argumenty przeciw anarchizującemu Thoreau: po co walczyć z istniejącym porządkiem społecznym? To równie nonsensowne jak sprzeciwianie się prawom natury. – Odpowiedź Thoreau: nie ma tu analogii. „(…) między przeciwstawianiem się [porządkowi społecznemu] a przeciwstawianiem się ślepym siłom albo siłom przyrody istnieje taka różnica, że temu mogę z pewnym skutkiem stawić opór, podczas gdy nie mogę jak Orfeusz oczekiwać, że zmienię naturę skał, drzew i zwierząt” (N, 223).
Imperatyw dobroci. – „To nie tak znowu ważne, aby większość dorównywała dobrocią tobie; ważne jest to, żeby gdzieś istniała jakaś absolutna dobroć, dopiero bowiem ona może wzniecić ferment wśród wszystkich” (N, 204).
Dobroć i wrażliwość prawami wszechświata. – „Dobroć jest jedyną inwestycją, która nigdy nie zawodzi. (…) Aczkolwiek młodzież w końcu obojętnieje, prawa wszechświata nie obojętnieją i zawsze trzymają stronę najbardziej wrażliwych” (W, 266-267).
Z sentymentem o czystości. – „Kto wie, jakiego rodzaju życie byśmy prowadzili osiągnąwszy czystość? Gdybym znał tak mądrego człowieka, że mógłby nauczyć mnie czystości, niezwłocznie udałbym się na jego poszukiwanie. Wedy głoszą, iż «tylko przez panowanie nad namiętnościami i zmysłami ciała oraz przez dobre uczynki dane jest nam się zbliżyć myślą do Boga». (…) Gdy się otwiera kanał czystości, człowiek natychmiast płynie nim do Boga. Nasza czystość niesie natchnienie, nieczystość zaś działa deprymująco. I tak na przemian. Ten jest błogosławiony, kto ma pewność, że dzień po dniu obumiera w nim zwierzę, a władanie przejmuje nad nim istota boska” (W, 267-268).
Nikczemność w nas trudna do usunięcia. – „Jesteśmy świadomi, że tkwi w nas zwierzę, które rozbudza się proporcjonalnie do stopnia uśpienia naszej wyższej natury. Jest podłe i zmysłowe i chyba nie można całkowicie go zwalczyć, podobnie jak robactwa, które lęgnie się nawet w ciele żywego i zdrowego człowieka. Może udałoby się nam odseparować od niego, lecz nigdy nie zmienimy jego natury” (W, 267).
My, pohańbieni przez żądzę. – „Być może nie istnieje taki, kto by nie miał powodu wstydzić się swojego pokrewieństwa z naturą niższą i zwierzęcą. Obawiam się, że są z nas bogowie czy półbogowie równi tylko faunom i satyrom, istoty boskie spokrewnione ze zwierzętami, stworzenia opanowane przez żądzę, i że do pewnego stopnia samo życie nasze stanowi naszą hańbę” (W, 268).
Imperatyw ezoterycznej cnoty. – „Jeżeli człowiek ma być niewinny, musi zachowywać wstrzemięźliwość. Czym jest niewinność? Skąd ma człowiek wiedzieć, że jest niewinny? Nie może wiedzieć. Słyszeliśmy o tej cnocie, lecz nic o niej nie wiemy. Powtarzamy tylko wiadomości zasłyszane. Mądrość i czystość biorą się z wysiłku, niewiedza i zmysłowość – z lenistwa” (W, 269).
Prawda w erystyce i prawda po prostu. – „Prawda głoszona przez prawnika nie jest prawdą, ale konsekwentnym wywodem albo dogodnym wybiegiem. W prawdzie zawsze istnieje harmonia i głównym jej przeznaczeniem nie jest wykazywanie, że istnieje sprawiedliwość, która może pozostawać w zgodzie z bezprawiem” (N, 226).
O immanentnej prawdzie. – „Ludzie uważają prawdę za odległą kategorię, której miejsce jest gdzieś na rubieżach układu słonecznego, za najdalszą gwiazdą, przed Adamem i po ostatnim człowieku. (…) Wszystko jednak istnieje i dzieje się tutaj i teraz. Nawet Bóg jest w tym właśnie momencie Bogiem i nigdy na przestrzeni wieków nie osiągnie bardziej wysublimowanej boskości” (W, 128-129).
Łaknienie prawdy. – „Bardziej aniżeli miłości, pieniędzy, bardziej aniżeli sławy łaknę prawdy. Zaproszono mnie do stołu, przy którym uniżona służba podawała obfite potrawy i nalewała w kielichy wina, lecz brakowało tam szczerości i prawdy, przeto odszedłem głodny z niegościnnego domu” (W, 388).
Przypowieść o berle. – „I teraz patrząc na stos jeszcze świeżych ostrużyn u swoich stóp zrozumiał, że dla niego upływ czasu to jedynie złudzenie, że minęło tylko tyle czasu, ile potrzeba na to, aby jedna iskra błysnąwszy w umyśle Brahmy rozpaliła hubkę umysłu śmiertelnika. Zarówno materiał, jak i sztuka były czyste. Czyż rezultat mógłby nie okazać się wspaniały?” (W, 384-385).
Korelacja nieprawda – instytucja. – „(…) tam, gdzie przycicha prawda, wyrasta instytucja” (Z, 257).
Nieprawda konwenansów i wiedzy naukowej. – „Najdoskonalsze na świecie maniery to skrępowanie i głupota przeciwstawione bardziej wyrafinowanej inteligencji”. -  „Konwenanse są w końcu równie złe, jak nieczystość. Nawet prawa naukowe potrafią pokryć kurzem nasze umysły, są bowiem suche i drętwe, chyba że co rano odkurza się je albo raczej użyźnia rosą świeżej i żywej prawdy. Wiedza nie objawia się nam w szczegółach, lecz spływa w strumieniach niebiańskiego światła” (Z, 253, 255).
Nowy Testament a ustawodawstwo. - Empatia, miłosierdzie przeciwko abstrakcyjnemu prawu, będącemu często tylko sankcją dla interesów partykularnych lub gatunkowych). – „(…) czy istnieje gdzieś ustawodawca na tyle mądry i doświadczony, że potrafiłby skorzystać ze światła, które Nowy Testament rzuca na naukę ustawodawstwa?” (N, 228).
O ustrojowym postępie. - Docenienie dziejowego rozwoju; plus zastrzeżenia. – „Przejście od monarchii absolutnej do ograniczonej, a od ograniczonej monarchii do demokracji jest postępem w kierunku uzyskania prawdziwego szacunku dla jednostki. (…) Czy taka demokracja, jaką znamy, jest ostatnim ulepszeniem możliwym do wprowadzenia (…)? Czy nie można zrobić następnego kroku w kierunku uznania i ustalenia praw człowieka?” (N, 228).
Projekt nowego państwa. - Wizja państwa szanującego aspiracje jednostki. – „Dopóty nie powstanie naprawdę wolne i oświecone państwo, dopóki państwo nie uzna jednostki za mocniejszą od siebie i niezależną siłę, z której wywodzi się cała jego własna siła i władza, oraz dopóki nie będzie odpowiednio tej jednostki traktowało. Z lubością wyobrażam sobie, że powstanie wreszcie państwo, które byłoby stać na sprawiedliwość wobec wszystkich ludzi i na traktowanie jednostki z szacunkiem należnym bliźniemu; państwo takie nie uważałoby, że spokój zakłócają mu nawet nieliczni żyjący na uboczu, nie wmieszani w jego sprawy ludzie, którzy nie będąc jego stronnikami, wypełnialiby jednak wszystkie swoje obowiązki wobec bliźnich i rodaków. Państwo, które zrodziłoby ten rodzaj owocu i pogodziłoby się z jego odpadnięciem w chwili dojrzenia, utorowałoby drogę do jeszcze doskonalszego i wspanialszego państwa z mojej wyobraźni, tez jeszcze nigdzie nie powstałego” (N, 228-229).


Cytowane teksty  Thoreau: Walden (W), PIW, Warszawa 1991. - Obywatelskie nieposłuszeństwo (N), Życie bez zasad (Z), w: Życie bez zasad, Czytelnik, Warszawa 1983.Tłumaczenie: Halina Cieplińska.

wybór i opracowanie: 
KRZYSZTOF MATUSZEWSKI
Bardzo dziękujemy! 

Kosmopolitania
06-05-2012