piątek, 17 czerwca 2011

Kosmopolitania 5. Pięciokrotne dziękuję! + Bajka o królewiczu i cudownym kraju

DZIĘKUJĘ Adamowi Sitarkowi za wykład. Na spotkaniach Kosmopolitanii oprócz tematów związanych z kosmopolityzmem, futuryzmem, filmem, i różnymi innymi odłamami aktywności życiowych na pewno znajdzie się miejsce dla historii z łódzkiego getta. Dziękuję wszystkim za przybycie do gościnnej Fabrystrefy [ Paweł Justyna DZIĘKUJĘ ] Byłem zaskoczony frekwencją stąd dostawianie krzeseł. Adam Sitarek przeznaczył swoje honorarium na cel charytatywny, dziękuję !. Zapraszam wszystkich na kolejne spotkania. Do wymiany opinii, sugestii, zachęcam także do przełamania się i brania udziału w dyskusji po wykładach rozumiem problem bo sam mam duże kłopoty z publicznym wypowiadaniem się, ale może wspólnie to przełamiemy na kolejnych spotkaniach dla dobra wyzwalania nie tylko Kosmopolitanii ale nas samych. Kosmopolitania może  być przestrzenią, w której mamy okazje wysłuchać wykładów niekoniecznie posiadając bilety do miejsc uniwersyteckich, stąd też moja radość, że na ostatnim spotkaniu było tak wiele osób w różnym wieku. Te półtorej godziny skupienia i wejścia w  historię gettowych rewii, "dworskich" malarzy i ulicznych grajków kontestujących Rumkowskiego były bardzo dużym przeżyciem. Wyjście na rzeczywistość 2011  i powrót przez Bałuty nabrał innego  kontekstu, którego słowna reprezentacja była wyrażona poezją Abrama Cytryna, dziekuję . 
Zapraszam na kolejne spotkania. informacje na bieżąco tutaj  i w zakładce wydarzenia na www.facebook.com/FreeKosmopolitania
[ Marcin 11 Pryt , 17-06-2011 ]

18 czerwca 2011 można usłyszeć  Adama Sitarka na koncercie
zespołu 
WIEŻE FABRYK


Bajka o królewiczu i cudownym kraju


Bajka o królewiczu i cudownym kraju
gdzie mimo głodu i nieurodzaju
3 pokolenia pracowały w chwile radosne
poprzez zimę, jesień, lato, wiosnę
Pod ciężkim jarzmem
Ugina się dziecię
„Czy zawsze już będzie tak na tym świecie?”
ściska się bólem serce królewicza
na widok smutnego dziecięcia oblicza
i wśród dworskiej ciszy, podczas kurów pienia,
ulatują w przestworza monarsze marzenia.
Zamarzły rzeki, zamarzły stawy,
Śnieg otulił ziemię puszystym kobiercem,
mimo to jednak król nasz łaskawy,
oddaje się sprawie duszą i sercem.
W ciepłe letnie popołudnie,
gdy słońce świeciło cudnie,
na łące przy ruczaju,
aniołowie oznajmili:
Że ten, kto chce zostać w Raju,
ten nie tracąc ani chwili,
musi zacząć bieg do mety.
Ten, kto potknie się niestety
wyrzucony będzie z Raju,
wróci do starego kraju.
A z daleka już przeszkoda,
leży w poprzek niby kłoda,
kto się nie potyka, ni o nią uderza,
ten pasowany jest na rycerza,
a rycerz taki już znakomity
przyjęty zostaje do dworskiej świty.

Pracują wszyscy na kraju chwałę
i godziny całe
spędzają nad maszynami.
Suknie wylatują już drzwiami,
pasków układają się całe stosy
od nich zależą przecież Raju losy.
Kto przy tej przeszkodzie się nie złamie,
kto teraz całe wyniesie ramię,
kto wyjdzie teraz z czołem wzniesionym,
sowicie zostanie wynagrodzony.
Przeszły już przez drogę śliską,
ale teraz są już blisko.
Oto stanął domek cały
niepozorny jest i mały.
Przez otwarte już podwoje,
płacząc drepce parek troje:
igła z załzawionym oczkiem
a z nią szpulka drobnym kroczkiem
i nożyczki w swych podrygach,
też zawodzą; tuż jak fryga
szpulka z główką przekrzywioną;
obok z miną rozzłoszczoną
maszyna się wtacza,
taboret rozpacza
Wszystkim w oczach złość się świeci
„Ładny los! Idą do dzieci!”
Teraz kolej jest na kłótnie
„usadowicie się w małej sali”
mówi szpulka rezolutnie
„bo nam tutaj miejsce dali”
i wlatuje wiele dzieci
wszystko do maszyny leci
gdzie już wielki jest ogonek
rozpoczął się pracy dzionek.
Pot dziewczynce spływa z czoła,
„Oto stanął domek mały...”

bezradnym wzrokiem błądzi dookoła
To przez psotne te chochliki, które figle swe i zbytki
Wyprawiają w sposób brzydki
jej się ciągle psują szyki.
Hej! zniknęły już przeszkody!
przełamane wszystkie lody!
Chochliki nie przeszkadzają,
dzieci z nich pociechę mają.
Zmykaj, Smutku! Zmykaj! Wiej!
Radość u nas!
Hej! Hej! Hej!
Kłopot ten wnet ulatuje
i już każdy się raduje.
W jasnym obszernym pokoju
zapomina o pracy, znoju;
gdy z formą własnej roboty,
która skacze aż ze ściany
z wielkiej uciechy i ochoty
idzie w tany.
I wzięli się pod rękę Smutek razem z Troską
musieli wyminąć Szkółkę Glazerowską
a królewna Radość i książę Wesele
w tejże słynnej Szkółce przebywają wiele.
Skacze się wesoło z tą radością złotą
a do pracy się zasiada z księżniczką Ochotą
A ten urwis Psota przewraca im stołki
podczas pracy czy po pracy wywraca koziołki.
Dni płyną bajecznie, dni płyną tęczowo
każdy dzień przynosi Radość kolorową.
Choć jeszcze na polach leżą białe śniegi,
już powiększone krawcowych szeregi.
na oścież otwarto domku podwoje
przez nie wstępują nowych dziewcząt roje!
A gdy się otwarły bramy
Zawołały: „już wkraczamy!”
„Psotne te chochliki...”

Blask z ich twarzy wkoło bije:
„Hejże!!! Hurra!!! Niech nam żyje!!!
Płynną, jak wezbrana struga.
Pełna sala jedna, druga.
Już są pełne korytarze,
Coraz widać nowe twarze.
„Och! jak ciasno! już nie mogę!
Przez komin wytknęłam nogę!
A rękę przez szparę w ścianie!
Och! Nie mogę już kochanie!
Leżymy, jak śledzie w beczce!
Moja głowa w cudzej teczce!
Och! Ratujcie! Już nie mogę!!!
...Patrzcie?!... Tam!... Wskazują drogę!”
Świt... zza góry słońce wysyła promienie,
zza krzewów gdzieniegdzie wyłaniają się cienie
i znikają powoli. Słońce blaskiem złotym
oświeca szczyt góry i już w chwilę potym
wychylają z traw główki niezapominajki,
otaczające zamek... jak z bajki.
Lekko otwierają się jego wrota,
i nadbiega wesoła brać złota
„Hej! hej! hu! ha! hip! hip! Hola!”
Sapią dziateczki, jak małe miechy,
z niemi się budzą z snów zimowych pola.
Ile wesela! Ile uciechy!
Wszystko odżywa, w powietrzu czuć wiosnę,
wznoszą się ku niebu okrzyki radosne.
Rozśpiewana dziatwa w tym kwitnącym maju,
wkracza zwycięsko do Zamku – Raju.
Jej wciąż szczęście towarzyszy;
z dala się błagania słyszy.
Z niemi ciągle radość kroczy,
tam smutek przesłania oczy.
Dziatkom, zapłakanym srodze,
co tyle przeszkód mają na swej drodze,

wznoszą oczy swe do góry,
kędy niedosiężne mury,
tam, gdzie fosa się rozlewa,
tam, gdzie złote bractwo śpiewa,
gdzie weselem i rozkoszą
wzbrały mury.
Tam się wznoszą ich błagania
od wieczora do zarania.
Wspinają się wąską ścieżyną pod górę,
wkrąg otaczają ich bory ponure,
krzewy nastraszają swe kolce cierniste,
czeluścią zieją jamy przepaściste,
w których podstępnie czyhają węże jadowite,
śliskie i lepkie. Gady rozmaite
pęłzną pod nogi. Potwory, stonogi
lepią się do nóg. Przebyli bór.
U rozstaju dróg odetchnęli swobodnie,
lecz... złudna szczęścia chwila,
bo potwory smok z ziemi się wychyla.
Znów się zaczyna walka zażarta,
jakże pokonać takiego czarta,
znów się zaczyna bój,
i nowe troski i nowy znój.
Jedne się cofnęły, trudem zwyciężone,
a drugie szły naprzód wciąż nieustraszone,
bo silna wola zwyciężyć musi!
nic ich nie pokona, nic ich nie skusi.
Nie zlękli się Baby Jagi, ni kota, ni sowy,
nie zlękli się smoka, choć ten był trójgłowy,
wnet okrzyk z piersi wyrywa się chórem,
oto stanęły przed potężnym murem.
Mur był wysoki, gruby i nie do przebycia,
a przed nim fosa toczyła swe wody,
cóż to?!... Królewicz wychodzi z ukrycia,
w cudownych szatach, piękny i młody.
Dzieciom zdumienie otwiera oczy
bo król był przepiękny, bo król był uroczy.
Przerzuca przez fosę most duży, zwodzony;
podaje dziatwie prawicę,
radość bije z oczu, jest rozpromieniony
szczęściem jaśnieją mu lice.
Ranek był cudny. Korony drzew
lekki wietrzyk kołysał i łagodny wiew
ochładzał dziatek twarze. Trawy obfi te w rosę
goiły poranione, słabe nogi bose.
Wprowadzono je do jasnej, przestronnej komnaty,
tam ukazał im się Anioł strojny w cudze szaty.
Jego widok spędził z twarzyczek troski
bo wszystkich owionął czar dziwny, czar boski
On trzymał wagę i złotą strzałę,
rozdzielał dziewczynki duże i małe.
W ten sposób dwie grupy nowe
zaczęły kursy zawodowe.

ŹRÓDŁO: http://grundtvig.org.pl/s/p/artykuly/11/110/Nauka%20w%20getto.pdf


Bajka z historią w tle...W Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie przechowywany jest album z niezwykłymi rysunkami
ilustrującymi wierszowaną opowieść pt. „Bajka o królewiczu i cudownym kraju”. Jest to zakamuflowana przypowieść o getcie i jego mieszkańcach. Wstrząsająca, biorąc pod uwagę prawdopodobną datę jej powstania i przesłanie, jakie z sobą niesie. Opowieść w formie albumu powstała prawdopodobnie w 1942 roku, w trakcie deportacji z getta, a może nawet później. Od stycznia do czerwca 1942 r. Niemcy wywieźli wtedy z getta ponad
55 tys. osób. Deportacji mogli uniknąć tylko ci, którzy pracowali. To wtedy, by ratować przed wywózką najmłodszych mieszkańców, zaczęto zatrudniać w różnorodnych resortach pracy dzieci. Książę z twarzą Leona Glazera Najmłodsi byli zatrudniani m.in. w fabrykach krawieckich, kamaszniczych, metalowych. Praca była dla nich szansą na przeżycie, więc
zabiegali o nią wszyscy. Małe dziewczynki musiały szyć na maszynach, wycinały wkładki do butów, plotły
warkocze ze słomy. Chłopcy prostowali igły, przybijali podeszwy. Praca była często ponad ich siły. Jedną z fabryk zatrudniających dzieci była fabryka Leona Glazera, gdzie szyto bieliznę i ubrania, którymi getto się szczyciło. Na początku
1941 roku w fabryce Glazera było 77 maszyn do szycia i 157 osób, rok później na 800 maszynach pracowało
na dwie zmiany ponad 1500 osób. Przy fabryce Glazera działała tzw. szkółka, gdzie dzieci w przerwach
w pracy mogły się trochę uczyć i bawić. Powstał tam nawet dziecięcy teatrzyk, o którym opowiadają ci, którzy przeżyli wojnę. Był też chór i zajęcia plastyczne. Nie udało się ustalić, kto był autorem bajki o królewiczu, ani wspaniałych rysunków. jest dokumentem wyjątkowym. Ta bajka była próbą zapalenia światła
w mroku… Choć z pozoru to zwykła opowiastka dla dzieci o chochlikach przeszkadzających dziewczynkom pracować i o królewiczu, który je ratuje z opresji, można odczytać z niej wiele na temat losów mieszkańców getta. Album zawiera 17 rysunków świetnych technicznie. Bez wątpienia ich autorem nie był amator, ale ktoś dobrze znający rzemiosło artystyczne. Królewiczem pokazanym w albumie był Leon Glazer, a aniołem Maryla Diamant, kierująca
szkółką. Ich twarze zostały wycięte z fotografi i i wklejone (kolaż to jedna z ulubionych form plastycznych
w getcie). Tekst napisany został piękną polszczyzną. Prawdopodobnie był przepisywany przez kilka
różnych osób, sądząc z charakteru pisma najpewniej robiły to także dzieci. Być może „Bajka…” powstała nawet po tym, jak z getta wywieziono kilka tysięcy małych dzieci do 10 roku życia. Naziści uznali, że one, podobnie jak chorzy i starcy powyżej 65. roku życia, są bezużyteczne, bo nie mogą pracować. Dzieci wywożono w dramatycznych okolicznościach,
zwłaszcza na początku września 1942 roku. Ten okrutny moment przeszedł do historii pod nazwą
„wielka szpera”. Te, którym udało się przeżyć, były zatrudnione w resortach bądź ukrywane przez rodziny.
Małe dzieci w ogóle zniknęły z getta. Tragiczną paralelę między rysunkiem z „Bajki…”, a jednym z archiwalnych zdjęć, dostrzegła kanadyjska badaczka Irena Kohn. Album z „Bajką o królewiczu…” został znaleziony po wojnie w ruinach
getta przez Abrahama Jasni. Po jego śmierci w 1971 r. został przekazany do Yad Vashem przez jego żonę. Wydany w 1997 r. podręcznik dla nauczycieli opracowany przez Carmit Sagie i Naomi Morgenstern dla International School for Holocaust Studies, pomaga mówić o historii tego dramatycznego okresu w historii Żydów z najmłodszymi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz